Nie było dziwniejszego miesiąca w naszej historii. Ta nagła zerwana nitka planów, a wszystkie powieszone na niej mniejsze i większe zamiary spadły na ziemię, i można było słyszeć brzęk „tłuczonego pomysłoszkła”.
Jakiś czas temu przekonałam się do cyfrowej wersji kalendarza. Wiele to ułatwia. Nie zastępuje dla mnie w pełni słowa zapisanego na kartce, ale jednak… wygodne i komfortowe to narzędzie. Na początku wprowadziłam tylko wydarzenie trwające wiele dni: „kwarantanna”. Nie byłam w stanie wykasować bezboleśnie zaplanowanych na marzec wydarzeń… Potem stworzyłam drugi… „kalendarz kwarantannowy” i powoli zaczęliśmy wypełniać z Szefem jego pustostan – zadaniami nowymi.
Pojawiły się nowe kolory, jak ten odpowiadający pracy nad podkastem, przestrzeń na porządki, na zmiany, na to by po chorobie wrócić do lepszej pracy.
Oczywiście – tęsknota jest. Centralnym elementem sztuki stała się w ostatnich latach Scena Pokój i spotkania z Wami. Ale tęsknota to w zasadzie jedno z najpiękniejszych uczuć. Jeśli się tęskni – to znaczy, że jest za czym. A spotkanie po rozłące smakuje, jak żadne inne. W przerwie wakacyjnej nie widujemy się też przecież przez prawie dwa miesiące.
Dlatego nie lepimy tej tęsknoty plastrem domowych grań. W sumie na co dzień i w czasach „dobrych” gramy w pokoju… i wyciskamy z tej okoliczności ile się da. Rozpoznajemy się dla Was w innych sposobach komunikacji, innych dziedzinach sztuki, które nie stanowią namiastki, a inność. Wykorzystujemy ten czas. Zerwaną nitkę połączyliśmy sznurkiem innego koloru i wieszamy na nim inne rzeczy. Szczerze się przyznajemy, że póki co, nie boli nas ten czas. Mamy nadzieję, że się skończy, nim uwierać zacznie… Mamy nadzieję, że Wy też nie wariujecie, a ta inna sytuacja ma jakieś plusy, niesie inspiracje, daje się przetrwać, albo cudownie przeżyć. Nam jest dobrze… Tylko czasem, jak przełączymy widok w kalendarzu z tego sprzed, na ten teraźniejszy… to tych niezagranych… więcej niż żal…
słowa: Szefowa
kreska: Szef